wtorek, 27 grudnia 2011

Testująca MAM-a ;)

W całym przedświątecznym ferworze walki jakże zaskoczył nas pan kurier, który w piątkowe popołudnie dostarczył nam niepozorną paczuszkę. Tosia cała w skowronkach zabrała się do rozrywania pudełka, a gdy jej oczom ukazała się zawartość - zaczęła piać z zachwytu!!!

Jako pierwsze w ciekawskie łapki wpadły szczoteczki "MAM Learn to brush set":
Spisały się na medal!!! Młoda najpierw nie wiedziała, na którą się zdecydować - dużą czy małą, ale ułatwiliśmy jej wybór, dużą chowając do szafki. Szczoteczka jest w użyciu codziennie, jak nie do mycia bielutkich 9-ciu perełek, to do gryzienia, bo miękkie, gumowe końcówki idealnie nadają się do masowania bolących dziąsełek pękających od wyrzynających się ząbków.

Później przyszła pora na kubek niekapek "MAM Learn to drink cup 270ml":
Byłam pełna obaw, co do tego produktu, ponieważ Tośce wcześniej nie udawało się pić z kubków niekapków. Kubek MAM ma jednak jedną wielką zaletę - nie leje się z niego, kiedy się przewróci. Na ustnik ma zakładane od spodu gumowe nakładki, które blokują niekontrolowany wypływ cieczy. Niestety te same nakładki utrudniają picie mojej córce. Młoda nie potrafi się nauczyć, żeby zassać ustnik. Kiedy zdejmuję gumowe nakładki i herbatka płynie swobodnie - napój znika w mgnieniu oka. Kiedy jednak założę nakładki, kubek wala się wśród zabawek. Tą samą przygodę mieliśmy z kubkiem LOVI 360. Moja córka jest po prostu zbyt leniwa na ssanie ;)

Na koniec została miseczka "MAM Babys bowl":
Co prawda nie miałyśmy jeszcze okazji spożywać z niej posiłku, ale dla mnie rewelacyjnym rozwiązaniem są przyssawki od spodu. Nasz dywan może zaświadczyć, ile razy lądowała na nim miseczka pełna dania o pięknym, marchewkowym kolorze. Z miseczką MAM już nam to nie grozi. A jeśli Młoda nie zje całej porcji posiłku od razu, przykrywka uchroni zawartość miseczki przed muchami i wysuszającym powietrzem.

niedziela, 18 grudnia 2011

Tosia oficjalnie chodzi :)

Wczoraj wieczorem był u nas Stodoła, Skrzelo i Skowron, pośmialiśmy się, a Młoda w swoim żywiole!!! Cały wieczór chodziła, w kółko, byle by "szpanować", bo wszyscy się nią zachwycali :D I zawracała i zatrzymywała się w biegu, no po prostu bomba :D
Dzisiaj od rana to samo, a ja się na nią napatrzeć nie mogę :D

piątek, 16 grudnia 2011

Zaczynamy przygodę!

Przygodę z blogaskiem zaczniemy od wpisu chorobowego.
Od poniedziałku Młoda ma zapalenie oskrzeli, ale dziś lekarka powiedziała, że jest super, gardełko piękne, nie rzęzi i mamy antybiotyk podawać tylko do końca buteleczki, czyli jeszcze ze 3 dni.
Dobrze, że już po wszystkim, bo serce boli, jak dziecko choruje...